Granie pod dywidendy ma zarówno
zwolenników, jak i przeciwników. Na pewno trzeba liczyć się z tym, że
inwestycja nie zwróci się szybko. Osobiście, zdarza mi się brać udział w tej
grze i nie żałuję. Nie bez przyczyny piszę „zdarza się”, bo nie każdą
dywidendową okazję należy łapać. Dla laika wydawać się może, że jest to szybka „akcja”:
kupić przed wypłatą dywidendy i sprzedaż tuż po. Niestety trafniejszym
porównaniem jest odniesienie do gry taktycznej.
Jak zawsze na giełdzie, poza
wartością dywidendy i jej stopą, najważniejsze jest by zainwestować w spółkę,
którą jest silna i daje podstawy do dalszych zwyżek kursu. Jest to niezwykle
istotne, bo wartość dywidendy zostanie odjęta od kursu spółki, czyli wartość
naszych papierów zostanie zmniejszona. O potencjalnym zysku będzie można mówić
dopiero w sytuacji, gdy akcje spółki będą dalej rosnąć.
Gdy wybraliśmy już spółkę i znamy
wartość dywidendy musimy sprawdzić, na kiedy Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy określiło
dzień ustalenia prawa do dywidendy (patrz: link na końcu wpisu). Dywidenda
zostanie wypłacona wszystkim akcjonariuszom, którzy posiadali akcje spółki w
tym dniu. Dzień ten przypada przeważnie, co najmniej miesiąc przed faktyczną
wypłatą na konta. Natomiast już w dniu następnym po dniu ustalenia prawa do dywidend akcje spółki będą notowane z
dyskontem (pomniejszone o jej wartość). Tego dnia można już sprzedaż swoje
papiery wartościowe, zachowując jednocześnie prawo do dywidendy. Czy to ma
sens? Niespecjalnie, bo w najlepszym przypadku (przy wzroście kursu) możemy
zarobić niewiele. Pesymistyczny wariant da nam stratę. Najlepiej byłoby
poczekać na dalsze wzrosty kursu, o ile takowe w ogóle nadejdą (dlatego tak
istotne jest, by wybrać silną spółkę z perspektywą wzrostów). Dywidenda daje nam
pewność, że tej części naszych pieniędzy, które zostały odcięte od kursu, nie
stracimy. Faktyczna opłacalność całej gry, zależy od dalszego zachowania spółki
na parkiecie – czyli jak zawsze przy inwestowaniu na giełdzie. Wypłata w
zależności od spółki może wystąpić w jednej lub kilku ratach, co sprawi, że na
nasze pieniądze możemy czekać nawet pół roku.
Jak widać dywidenda sama w sobie
nie jest prezentem, pieniędzmi spadającymi z nieba, choć formalnie pochodzi z budżetu spółki. Dlatego odradzałbym grę
krótką pod dywidendę – wymaga ona sporej wiedzy lub jeszcze większego
szczęścia.
Wszystkim, których zainteresował ten temat i chcieliby zobaczyć kto, kiedy i ile wypłaca, polecam poniższą stronę, która zbiera te dane w bardzo przejrzysty sposób:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz